Dzień 13 – Daleko jeszcze? – 1157 km

PrzygotowaniaDzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7Dzień 8Dzień 9Dzień 10Dzień 11Dzień 12 – Dzień 13 – Dzień 14Dzień 15


Tego dnia jechaliśmy przez 26 godzin i oczywiście nie bez przygód zarówno z motocyklem jaki i z ukraińską milicją.

Wstaliśmy tak jak planowaliśmy o 4 godzinie i szybko ruszyliśmy w stronę Polski. Ponieważ było ciemno, a Łukasz nie miał świateł z tylu uczepiliśmy mu lampkę rowerową którą akurat miałem w bagażu.

Przez pierwsze 10godnin jechaliśmy bez większych problemów i zrobiliśmy 650km. W zasadzie nudna prosta droga. Wjechaliśmy do miejscowości Vinnytsia i trafiliśmy akurat na duże korki. Na każdych światłach zwiększał się dystans między nami a Kubą. W końcu się zgubiliśmy. Pojechaliśmy drogą z pierwszeństwem zamiast pojechać prosto. Wyjechaliśmy za miasto i stanęliśmy na poboczu. Do Kuby nie mogliśmy się do dzwonić, a jak się już udało okazało się, że stoją na stacji benzynowej kawałek przed nami i rozbierają motocykl bo coś się popsuło. Pół godziny później ruszamy w dalszą drogę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Jarek na trasie Krótki postój


40km dalej kolejna awaria. Okazało się, że niezbyt dokładnie poskładaliśmy motocykl Łukasza i luźno wiszący przewód paliwowy przetarł się o łańcuch. Łukasz wyciął przetarty kawałek i pojechaliśmy dalej licząc, że to już ostatnie przygodny po drodze.

W miejscowości Khmelnytsky zrobiliśmy sobie godzinny postój. Każdy zjadł to na co miał ochotę. W czasie gdy staliśmy na stację benzynową podszedł do nas starczy pan, spojrzał na nas i powiedział, że wyglądamy na bardzo zmęczony i czy aby nie chcemy u niego przenocować. Podziękowaliśmy bo chcieliśmy jeszcze tego dnia dojechać chociaż do granicy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Napraw uszkodzonego przewodu paliwowego Mój nieszczęsny kask.


16sta godzina jazdy. Pokonaliśmy już 822km i pierwsza przygoda z milicją. Akurat gdy Łukasz wyprzedzał na podwójnej ciągłej z naprzeciwka jechał radiowóz. Szybko zawrócił i nas zatrzymał. Pech chciał, że akurat Łukasza który jechał na nie do końca sprawnym motocyklu. Całe szczęście udało się z władzą dogadać i to nawet obeszło się bez dzięgów, ale za to pech chciał, że zaczynało padać.

Rozpadało się strasznie. W zasadzie jechaliśmy w ścianie deszczu. Zaraz po wjechaniu do Tarnopola znowu w lusterkach widzimy milicyjne syreny. Milicjant podchodzi do mnie i prosi o dowód od samochodu, a że ja byłem zmęczony nie zaczaiłem o co mu chodzi. Z wyśmiałem go, że samochodu od motocykla nie potrafi rozróżnić. Później dopiero okazało się, że do Tarnopola nie można wjeżdżać na motocyklach. Z milicjantami jakoś udało się dogadać ale musieliśmy się zawrócić i objechać miasto.

Padało coraz mocniej, a ja już w zasadzie spałem. Co jakiś czas otwierałem szybkę, żeby trochę owiało mi twarz, aż w pewnym momencie szybka odpadła. Samą szybkę udało mi się złapać, ale mocowania poszły w diabły. Więc przykleiłem ją szarą taśmą na stałe i od tej pory już się jechało naprawdę masakrycznie. Za Lwowem zaczęła się kiepska droga. Strasznie wyboista. Przy każdym dołku miałem wrażenie, że mój motocykl się rozpadnie. Coś strasznie uderzało. Kilka razy się zatrzymałem by sprawdzić czy aby wszystko jest na swoim miejscu i czy felgi nie są już jajowate. Dopiero w domu zauważyłem, że brakuje w ramie jednej śruby i cały ciężki tył motocykla razem z kuframi trzymał się w zasadzie tylko na wydechu. A do usterki najprawdopodobniej doszło na wyboistej mierzei.

Gdy przekroczyliśmy granicę już świtało. Minęły właśnie 24godniny od startu. Byliśmy totalnie wykończeni, ale postanowiliśmy jeszcze dojechać chociaż do Zamościa. Próbowaliśmy namówić Łukasza by chociaż 2 godziny się zdrzemnął, ale się nie udało. Pożegnaliśmy się z Łukaszem i Darią w Zamościu. Oni pojechali do Łodzi my znaleźliśmy
zaprzyjaźniony kemping i się zdrzemnęliśmy.

147
Nasze mordki 🙂


PrzygotowaniaDzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7Dzień 8Dzień 9Dzień 10Dzień 11Dzień 12 – Dzień 13 – Dzień 14Dzień 15